Kocierska od Łękawicy
Czwartek, 9 kwietnia 2009 | dodano:09.04.2009
- DST: 174.82km
- Czas: 07:30
- VAVG 23.31km/h
- VMAX 64.24km/h
- Temp.: 22.0°C
- Podjazdy: 906m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
O 7:30 wyjazd, co okazało się błędem - czekałem na ekipę w Kętach dobre pół godizny, o ile nie więcej.
Trasa prosta jak drut - Żory-Pszczyna-Brzeszcze-Kęty, tam rendez-vous z Szamanem i Marcusem. Krótki posiłek i jedziemy do Porąbki, gdzie krótka przerwa na loda i coś konkretniejszego. Czernichów, Tresna, Kocierz Moszczanicki w którym robimy ostatni przed podjazdem postój przy sklepie (zaopatrujemy się oczywiście w niezbędne napoje) i podjeżdżamy. Miła pani ekspedientka powiedziała, że jest to ok. 3 km, jak się okazało było ze 2 razy tyle :)
Podjazd określiłbym to "standardowy" - nie było jakoś masakrycznie stromo, podjechałem "na raz". Wg strony genetyka najostrzej to 14% na 50 metrach, szału nie ma.
Na Kocierskiej krótka przerwa - Szaman się spieszył po jajka, ale i tak nie udało mu się zdążyć. Całkiem zacny zjazd - ładny asfalt, tam osiągnąłem max, gdyby nie serpentyny i wmordęwind byłoby ciut więcej.
W Andrychowie rozstajemy się, Marcus i Szaman ruszają na północ, ja na zachód - Kęty (postój), Pszczyna (2 postoje - rynek i sklepik w którym pompuję się colą, co jednak niewiele daje - dalej brakuje mi siły). Jakoś dokręciłem do Żor i później Rybnika, średnia co prawda spadła ale dałem rady.
W domu wylądowałem nieco po 18, zgodnie z planem; 200 km jest całkiem realne już niedługo :)
Trasa prosta jak drut - Żory-Pszczyna-Brzeszcze-Kęty, tam rendez-vous z Szamanem i Marcusem. Krótki posiłek i jedziemy do Porąbki, gdzie krótka przerwa na loda i coś konkretniejszego. Czernichów, Tresna, Kocierz Moszczanicki w którym robimy ostatni przed podjazdem postój przy sklepie (zaopatrujemy się oczywiście w niezbędne napoje) i podjeżdżamy. Miła pani ekspedientka powiedziała, że jest to ok. 3 km, jak się okazało było ze 2 razy tyle :)
Podjazd określiłbym to "standardowy" - nie było jakoś masakrycznie stromo, podjechałem "na raz". Wg strony genetyka najostrzej to 14% na 50 metrach, szału nie ma.
Na Kocierskiej krótka przerwa - Szaman się spieszył po jajka, ale i tak nie udało mu się zdążyć. Całkiem zacny zjazd - ładny asfalt, tam osiągnąłem max, gdyby nie serpentyny i wmordęwind byłoby ciut więcej.
W Andrychowie rozstajemy się, Marcus i Szaman ruszają na północ, ja na zachód - Kęty (postój), Pszczyna (2 postoje - rynek i sklepik w którym pompuję się colą, co jednak niewiele daje - dalej brakuje mi siły). Jakoś dokręciłem do Żor i później Rybnika, średnia co prawda spadła ale dałem rady.
W domu wylądowałem nieco po 18, zgodnie z planem; 200 km jest całkiem realne już niedługo :)
Komentarze
No i słusznie, IMO wytrzymałość zdobywana na tak długich trasa jak ta Wasza - na wyprawach się bardzo przydaje, przełamywanie iluś takich kryzysów o jakich piszesz, a które na długich trasach (szczególnie w górach) są nieuniknione; daje to odporność zarówno fizyczną jak i psychiczną (ja np łatwiej i częściej siadam psychicznie) które później na wyprawie czy to w cięższym terenie czy w razie gorszej pogody - procentuje, powoduje że tak łatwo nie siadamy
wilk - 20:18 czwartek, 9 kwietnia 2009 | linkuj
Piękny dystans, widać że solidnie trenujecie przed tymi Bałkanami :)
wilk - 19:46 czwartek, 9 kwietnia 2009 | linkuj
Komentuj