Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2009
Dystans całkowity: | 576.80 km (w terenie 7.50 km; 1.30%) |
Czas w ruchu: | 24:18 |
Średnia prędkość: | 23.74 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.71 km/h |
Suma podjazdów: | 2315 m |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 38.45 km i 1h 37m |
Więcej statystyk |
Magurka i pechowy Podrzeń Żebrowiec
Sobota, 28 listopada 2009 | dodano:28.11.2009
- DST: 102.21km
- Teren: 0.50km
- Czas: 04:42
- VAVG 21.75km/h
- VMAX 50.88km/h
- Temp.: 8.0°C
- Podjazdy: 879m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Od czwartku (lub środy) za mną i Markiem chodził pomysł pojechania na Magurkę Wilkowicką i zjechania z niej asfaltem, czego nie zrobiliśmy jeszcze nigdy - zawsze zjazd był szlakiem. Jak postanowilismy tak zrobiliśmy, dodatkowo jechał jeszcze Szaman na szosówce.
Wyjazd 7:45, postój w Goczałkowicach-Zdroju jakoś o 9:15, 9:30 ponownie wyruszam. Jadę DK1 i DK69 - obie drogi raczej w złym stanie, szczególnie ta druga w Bielsku - za Bielskiem zaczyna przypominać coś normalnego. Przy wyjeździe z Bielska widzę że jakieś słupy budują w ziemi - okazuje się potem że to nowa droga krajowa.
Na miejsce przyjeżdżam około 10:40. Nieco wcześniej dzwoni do mnie Szaman i komunikuje że będą "za jakiś kwadrans", tak więc przybywają około 11:10 :)
Podjazd jak dla mnie jak zwykle - początek dobry, po jakichś 150 metrach w górę postoje co 50 metrów :) Szaman nieco przegiął pałę pod koniec - nie chciało mu się pedałować więc wziął szosę na plecy i niósł aż do schroniska.
W schronisku żurek i herbata, spotykamy jednego MTBowca.
Droga na dół pełna niespodzianek. Najpierw Szaman oczywiście znosi szosę do asfaltu (żeby się nie zepsuła", po czym zjeżdżamy - Marek przodem, za nim Szaman, na końcu ja. Mniej-więcej w połowie zjazdu musimy się zatrzymać - Marek siedzi na ziemi, rower 5 metrów dalej. Nie wyrobił na zakręcie niestety, przy okazji chyba zepsuł mocowanie torby nakierowniczej. Szaman zwraca uwagę, że obok rośnie piękny Podrzeń Żebrowiec - o taki:
Ta roślina chyba jakaś pechowa jest, bo jak Marek się już pozbierał (straty cielesne - obite kolano i przygryziona warga) i mieliśmy zjeżdżać okazało się że ja mam flaka, a Szamanowi coś znowu z wentylem się zepsuło (dlatego m. in. rano mieli spóźnienie). No nic, zmieniam dętkę, dopompowuję do jakichś 4-5 atmosfer (pompeczka więcej nie da) i jazda dalej.
Na dole postój przy sklepie i uzupełnienie płynów. Marek rzuca pomysłem pociągu - boli go nieco ramię od upadku. Zatem jedziemy na stację Wilkowice Bystra - jest godzina 13:40, pociąg 14:01 - jedziemy. Ja wysiadam w Pszczynie, reszta ekipy gdzieś dalej :)
Wyjazd 7:45, postój w Goczałkowicach-Zdroju jakoś o 9:15, 9:30 ponownie wyruszam. Jadę DK1 i DK69 - obie drogi raczej w złym stanie, szczególnie ta druga w Bielsku - za Bielskiem zaczyna przypominać coś normalnego. Przy wyjeździe z Bielska widzę że jakieś słupy budują w ziemi - okazuje się potem że to nowa droga krajowa.
Beskidy w Zamłyniu© MadMan
Na miejsce przyjeżdżam około 10:40. Nieco wcześniej dzwoni do mnie Szaman i komunikuje że będą "za jakiś kwadrans", tak więc przybywają około 11:10 :)
Podjazd jak dla mnie jak zwykle - początek dobry, po jakichś 150 metrach w górę postoje co 50 metrów :) Szaman nieco przegiął pałę pod koniec - nie chciało mu się pedałować więc wziął szosę na plecy i niósł aż do schroniska.
W schronisku żurek i herbata, spotykamy jednego MTBowca.
Panorama z Magurki© MadMan
Panorama z Magurki 2© MadMan
Szaman niesie szosę© MadMan
Droga na dół pełna niespodzianek. Najpierw Szaman oczywiście znosi szosę do asfaltu (żeby się nie zepsuła", po czym zjeżdżamy - Marek przodem, za nim Szaman, na końcu ja. Mniej-więcej w połowie zjazdu musimy się zatrzymać - Marek siedzi na ziemi, rower 5 metrów dalej. Nie wyrobił na zakręcie niestety, przy okazji chyba zepsuł mocowanie torby nakierowniczej. Szaman zwraca uwagę, że obok rośnie piękny Podrzeń Żebrowiec - o taki:
Ta roślina chyba jakaś pechowa jest, bo jak Marek się już pozbierał (straty cielesne - obite kolano i przygryziona warga) i mieliśmy zjeżdżać okazało się że ja mam flaka, a Szamanowi coś znowu z wentylem się zepsuło (dlatego m. in. rano mieli spóźnienie). No nic, zmieniam dętkę, dopompowuję do jakichś 4-5 atmosfer (pompeczka więcej nie da) i jazda dalej.
Na dole postój przy sklepie i uzupełnienie płynów. Marek rzuca pomysłem pociągu - boli go nieco ramię od upadku. Zatem jedziemy na stację Wilkowice Bystra - jest godzina 13:40, pociąg 14:01 - jedziemy. Ja wysiadam w Pszczynie, reszta ekipy gdzieś dalej :)
Uczelnia przez miasto
Piątek, 27 listopada 2009 | dodano:27.11.2009
- DST: 65.18km
- Teren: 2.00km
- Czas: 02:43
- VAVG 23.99km/h
- VMAX 48.10km/h
- Temp.: 9.0°C
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Na uczelnię, po drodze kupiłem miesięczny na PKSa.
Umierałem wracając, albo się wychłodziłem zbytnio albo nie pojadłem :)
Umierałem wracając, albo się wychłodziłem zbytnio albo nie pojadłem :)
Uczelnia
Środa, 25 listopada 2009 | dodano:25.11.2009
- DST: 59.49km
- Teren: 3.00km
- Czas: 02:31
- VAVG 23.64km/h
- VMAX 45.36km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Na uczelnię, po drodze biblioteka. Stanowczo muszę zmienić trasę, przejechać obecną na szosowej przedniej oponie jest co najmniej ciężko.
Korki i Makro
Poniedziałek, 23 listopada 2009 | dodano:23.11.2009
- DST: 6.63km
- Czas: 00:21
- VAVG 18.94km/h
- VMAX 34.05km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
j.w.
Pętelka przez Suminę
Sobota, 21 listopada 2009 | dodano:21.11.2009
- DST: 50.02km
- Czas: 01:55
- VAVG 26.10km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temp.: 10.0°C
- Podjazdy: 260m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Krótka pętelka treningowa przez górki i dołki.
Anaberg
Piątek, 20 listopada 2009 | dodano:20.11.2009
- DST: 137.70km
- Czas: 05:31
- VAVG 24.96km/h
- VMAX 58.71km/h
- Temp.: 10.0°C
- Podjazdy: 580m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Jako że pogoda wczoraj była ładna i prognoza na dziś też zapowiadała się nieźle postanowiłem zrezygnować z zajęć na uczelni i pojechać gdzieś. Wybór padł na Górę św. Anny (zwaną popularnie Anaberg), w drodze powrotnej postanowiłem odwiedzić Zimną Wódkę.
Wyruszyłem w okolicach 8:45 - w końcu nie spieszy mi się, a wstępnie policzyłem że wrócę jeszcze przed zachodem słońca. Na początku jazda szła nieco opornie, ale jak zwykle później się "rozkręciłem" do mojej standardowej przelotowej prędkości (ok. 30 km/h). Jechało się bardzo dobrze, pierwszy postój na jedzenie zrobiłem w Bierawie przy przyczepie z pieczywem (kupiłem jakiegoś kołoczka i pączka). I tu mały zonk - po zjedzeniu przy drzewie obok orientuję się że nie mam okularów. Wracam do przyczepy spytać czy pani nie widziała - niestety nie ma. Widocznie gdzieś upadły, któs podniósł i sobie wziął. No nic, następne okulary kupię musowo z jakąś żyłką/łańcuszkiem na szyję, bo to już trzecie które zgubiłem.
Jadę dalej - jedzie się dobrze z poprawką na to że jednak nieco syf do oczu leci. Za Kędzierzynem a przed Raszową jednak niemiła niespodzianka - na przejeździe kolejowym łapię snejka na przedniej żyletce (mimo że jest napompowana do przepisowych 8 atmosfer). Męczę się z wymianą, schodzi mi na to prawie godzina i 3 założenia opony (najpierw źle załatana pierwsza dętka, potem okazuje się że druga też dziurawa). Załatałem, napompowałem - w końcu nie ucieka. Jadę dalej, aż do Anabergu bez zatrzymania, bo czasu niewiele.
Do sanktuarium podjeżdżam około 12:45. Wchodzę na chwilę, po czym zjeżdżam do sklepu - niestety drożdżówek/kołoczków/pączków brak, więc kupuję batona i jazda do Zimnej Wódki (czyt. Kaltwasser).
Tam kupuję 2 rogale z czekoladą, a napotkaną babcię pytam o dwujęzyczne tabliczki z nazwami miejscowości - okazuje się że są od paru tygodni. Chwila przerwy i daję dalej.
Gdzieś po drodze nad autostradą A4 pstrykam smog nad Śląskiem:
Przedostatni postój to okolice Rudna - kupuję dwulitrową colę (tradycja na wyjazdach >100 km), po czym widowiskowo opryskuję okolicę po wlaniu jej do bidonu (niezamierzone!). Jadę aż do Wilczej, gdzie robię ostatni postój - dolewam do bidonu i włączam lampkę (słońce już prawie zaszło).
Tu mały OT - bardzo polecam B&M;Selectra Plus, świeci pięknie i trzyma wystarczająco długo. Wada dla niektórych - jest na dynamo.
Do domu przyjeżdżam ok. 16:20.
Wyruszyłem w okolicach 8:45 - w końcu nie spieszy mi się, a wstępnie policzyłem że wrócę jeszcze przed zachodem słońca. Na początku jazda szła nieco opornie, ale jak zwykle później się "rozkręciłem" do mojej standardowej przelotowej prędkości (ok. 30 km/h). Jechało się bardzo dobrze, pierwszy postój na jedzenie zrobiłem w Bierawie przy przyczepie z pieczywem (kupiłem jakiegoś kołoczka i pączka). I tu mały zonk - po zjedzeniu przy drzewie obok orientuję się że nie mam okularów. Wracam do przyczepy spytać czy pani nie widziała - niestety nie ma. Widocznie gdzieś upadły, któs podniósł i sobie wziął. No nic, następne okulary kupię musowo z jakąś żyłką/łańcuszkiem na szyję, bo to już trzecie które zgubiłem.
Jadę dalej - jedzie się dobrze z poprawką na to że jednak nieco syf do oczu leci. Za Kędzierzynem a przed Raszową jednak niemiła niespodzianka - na przejeździe kolejowym łapię snejka na przedniej żyletce (mimo że jest napompowana do przepisowych 8 atmosfer). Męczę się z wymianą, schodzi mi na to prawie godzina i 3 założenia opony (najpierw źle załatana pierwsza dętka, potem okazuje się że druga też dziurawa). Załatałem, napompowałem - w końcu nie ucieka. Jadę dalej, aż do Anabergu bez zatrzymania, bo czasu niewiele.
Do sanktuarium podjeżdżam około 12:45. Wchodzę na chwilę, po czym zjeżdżam do sklepu - niestety drożdżówek/kołoczków/pączków brak, więc kupuję batona i jazda do Zimnej Wódki (czyt. Kaltwasser).
Tam kupuję 2 rogale z czekoladą, a napotkaną babcię pytam o dwujęzyczne tabliczki z nazwami miejscowości - okazuje się że są od paru tygodni. Chwila przerwy i daję dalej.
Gdzieś po drodze nad autostradą A4 pstrykam smog nad Śląskiem:
Przedostatni postój to okolice Rudna - kupuję dwulitrową colę (tradycja na wyjazdach >100 km), po czym widowiskowo opryskuję okolicę po wlaniu jej do bidonu (niezamierzone!). Jadę aż do Wilczej, gdzie robię ostatni postój - dolewam do bidonu i włączam lampkę (słońce już prawie zaszło).
Tu mały OT - bardzo polecam B&M;Selectra Plus, świeci pięknie i trzyma wystarczająco długo. Wada dla niektórych - jest na dynamo.
Do domu przyjeżdżam ok. 16:20.
Idioci!
Czwartek, 19 listopada 2009 | dodano:19.11.2009
- DST: 9.16km
- Czas: 00:24
- VAVG 22.90km/h
- VMAX 37.80km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Media, po tusz kumplowi. 150 zł za tusz na 500 kartek, WTF?!
korki
Środa, 18 listopada 2009 | dodano:18.11.2009
- DST: 4.16km
- Czas: 00:14
- VAVG 17.83km/h
- VMAX 33.45km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Na korki. Co się naszukałem domu to moje.
Tesco
Wtorek, 17 listopada 2009 | dodano:17.11.2009
- DST: 7.04km
- Czas: 00:18
- VAVG 23.47km/h
- VMAX 37.80km/h
- Temp.: 12.0°C
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dawno nie jechałem :)
WORD Rybnik
Wtorek, 10 listopada 2009 | dodano:10.11.2009
- DST: 15.69km
- Czas: 00:40
- VAVG 23.54km/h
- VMAX 46.01km/h
- Temp.: 5.0°C
- Podjazdy: 58m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Nie, nie odebrali mi prawa jazdy za punkty :) Byłem kolegę zapisać.
Cele dodatkowe - sprawdzić wodoodporność GPSa i rzeczy rowerowych. Zdecydowanie przegrały buty, drugie miejsce spodnie, trzecie chyba łańcuch :)
Cele dodatkowe - sprawdzić wodoodporność GPSa i rzeczy rowerowych. Zdecydowanie przegrały buty, drugie miejsce spodnie, trzecie chyba łańcuch :)