Skrzyczne
Czwartek, 20 sierpnia 2009 | dodano:20.08.2009
- DST: 186.04km
- Teren: 15.00km
- Czas: 08:24
- VAVG 22.15km/h
- VMAX 78.83km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
O 7:10 wyjeżdżam i już wiem że się spóźnię na spotkanie. Jadę ile sił w nogach, po drodze za TIRem z kontenerem zaliczam życiową prędkość maksymalną.
Ok. 10:05 jestem przy skręcie na Chrobaczą, gdzie mają na mnie czekać Marek z Szamanem. Nie ma ich, o 10:10 wysyłam SMSa i dostaję informację, że dopiero kończą podjazd. Cóż, jadę nieco dalej i przy sklepie robię postój.
Ok. 11:05 przyjeżdżają. Przerwa na jedzenie i jedziemy do Szczyrku. Tam postój pod Biedronką - jedzenie, picie itp. Ruszamy na Salmopol, który podjeżdżam bez większych problemów i chyba tylko z postojem na zdjęcie wisielców.
Na górze znowu krótka przerwa, jeździ dużo rowerzystów w tym sporo szosowców (a szosa tam jest naprawdę piękna). Decydujemy, że początku nie jedziemy szlakiem, tylko drogą z boku - okazuje się to dobrym wyborem, wspaniała szutrówka. Dalej jest niestety gorzej, często pchamy rowery - najpierw okrutna stromizna, później szlak zniszczony przez ciężki sprzęt wycinający drzewa. Dopiero od Malinowskiej Skały zaczyna się teren którym całkiem wygodnie da się jechać nawet na moim trekkingu.
Z zygą spotykamy się na szczycie około 16. Krótka rozmowa, zyga narzeka na nasze rowery, my śmiejemy się z jego krowy, jemy chleb ze smalcem i zaczynamy "zjazd" czerwonym szlakiem do Buczkowic. Stromo, kamienie i ogólnie ciężko, w pewnym momencie stanąłem na korzeniu i zaliczyłem glebę razem z upadkiem ze skarpy (na szczęście niewysokiej). Dalsza część zjazdu bardziej znośna, dało się więcej jechać, ale i tak bez cudów na naszych rowerach.
Około 18:15 jesteśmy już na dole. Żegnamy się, zyga jedzie w swoją stronę, my w swoją. Jeszcze tylko postój przy sklepie, żegnam się z kolegami i do domu. Powrót - 21:15.
Zdjęcia na Picasie
Ślad GPS od Międzybrodzia do końca zjazdu:
Ok. 10:05 jestem przy skręcie na Chrobaczą, gdzie mają na mnie czekać Marek z Szamanem. Nie ma ich, o 10:10 wysyłam SMSa i dostaję informację, że dopiero kończą podjazd. Cóż, jadę nieco dalej i przy sklepie robię postój.
Ok. 11:05 przyjeżdżają. Przerwa na jedzenie i jedziemy do Szczyrku. Tam postój pod Biedronką - jedzenie, picie itp. Ruszamy na Salmopol, który podjeżdżam bez większych problemów i chyba tylko z postojem na zdjęcie wisielców.
Na górze znowu krótka przerwa, jeździ dużo rowerzystów w tym sporo szosowców (a szosa tam jest naprawdę piękna). Decydujemy, że początku nie jedziemy szlakiem, tylko drogą z boku - okazuje się to dobrym wyborem, wspaniała szutrówka. Dalej jest niestety gorzej, często pchamy rowery - najpierw okrutna stromizna, później szlak zniszczony przez ciężki sprzęt wycinający drzewa. Dopiero od Malinowskiej Skały zaczyna się teren którym całkiem wygodnie da się jechać nawet na moim trekkingu.
Z zygą spotykamy się na szczycie około 16. Krótka rozmowa, zyga narzeka na nasze rowery, my śmiejemy się z jego krowy, jemy chleb ze smalcem i zaczynamy "zjazd" czerwonym szlakiem do Buczkowic. Stromo, kamienie i ogólnie ciężko, w pewnym momencie stanąłem na korzeniu i zaliczyłem glebę razem z upadkiem ze skarpy (na szczęście niewysokiej). Dalsza część zjazdu bardziej znośna, dało się więcej jechać, ale i tak bez cudów na naszych rowerach.
Około 18:15 jesteśmy już na dole. Żegnamy się, zyga jedzie w swoją stronę, my w swoją. Jeszcze tylko postój przy sklepie, żegnam się z kolegami i do domu. Powrót - 21:15.
Zdjęcia na Picasie
Ślad GPS od Międzybrodzia do końca zjazdu: