Do domu z Istebnej
Niedziela, 10 stycznia 2010 | dodano:10.01.2010
- DST: 73.87km
- Czas: 03:48
- VAVG 19.44km/h
- VMAX 34.07km/h
- Temp.: 0.0°C
- Podjazdy: 315m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Powrót z Fasolki do domu całkiem niezły. Po drodze napotkałem tylko kilka problemów:
- tylny błotnik przeszkadza w błocie pośniegowym, przedni jest OK
- niektórzy kierowcy to idioci niepotrafiący na dwupasmówce wyprzedzić rowerzysty tak żeby go nie ochlapać
- większość kierowców potrafi wyprzedzać
- niektórzy trąbią na wiwat i machają, bywa miło :)
Jadąc do domu miałem pełen przegląd nawierzchni zimowych chyba. Zaczęło się od błota pośniegowego, które najpierw mi zapchało tylny błotnik, a potem zaczęło z tegoż błotnika lecieć na ochraniacze (dobrze że mam). Było to tym gorsze, że był to jedyny podjazd tego dnia (Kubalonka), na szczęście podjazd w "niższej" wersji.
W Wiśle z błocka zrobił się lód, który był chyba najlepszą nawierzchnią, bo najbardziej przewidywalną.
Potem przez chwilę była czarna droga (mniej-więcej wysokość skrzyżowania Wiślanki z S1).
Później było chyba najgorzej - śnieg rozjeżdżony przez samochody. Zaczęły się tańce roweru i walka o przetrwanie :) Na szczęście nie było żadnego upadku przez cały dzień.
No i w okolicach Żor ciapa z 2 pasami czarnej drogi wyjeżdżonymi przez samochody. W samych Żorach spotkałem wszystkie typy nawierzchni :)
Jechałem w spodniach kupionych w piątek od Marka - Mimo cośtam. Dobre są.
- tylny błotnik przeszkadza w błocie pośniegowym, przedni jest OK
- niektórzy kierowcy to idioci niepotrafiący na dwupasmówce wyprzedzić rowerzysty tak żeby go nie ochlapać
- większość kierowców potrafi wyprzedzać
- niektórzy trąbią na wiwat i machają, bywa miło :)
Jadąc do domu miałem pełen przegląd nawierzchni zimowych chyba. Zaczęło się od błota pośniegowego, które najpierw mi zapchało tylny błotnik, a potem zaczęło z tegoż błotnika lecieć na ochraniacze (dobrze że mam). Było to tym gorsze, że był to jedyny podjazd tego dnia (Kubalonka), na szczęście podjazd w "niższej" wersji.
W Wiśle z błocka zrobił się lód, który był chyba najlepszą nawierzchnią, bo najbardziej przewidywalną.
Potem przez chwilę była czarna droga (mniej-więcej wysokość skrzyżowania Wiślanki z S1).
Później było chyba najgorzej - śnieg rozjeżdżony przez samochody. Zaczęły się tańce roweru i walka o przetrwanie :) Na szczęście nie było żadnego upadku przez cały dzień.
No i w okolicach Żor ciapa z 2 pasami czarnej drogi wyjeżdżonymi przez samochody. W samych Żorach spotkałem wszystkie typy nawierzchni :)
Jechałem w spodniach kupionych w piątek od Marka - Mimo cośtam. Dobre są.