Bałkany - dzień 34
Wtorek, 4 sierpnia 2009 | dodano:14.08.2009
- DST: 78.88km
- Czas: 04:22
- VAVG 18.06km/h
- VMAX 51.96km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wstajemy przed 6, stwierdzam że materac ma gdzieś dziurę i ucieka mi powietrze – trudno. Marek przy chęci wyjazdu za to stwierdza, że obie opony ma dziurawe – wymieniamy dętki i jazda dalej. Po 5 km zauważam, że tylna opona kolegi flaczeje – okazuje się że na samiutkim środku Marathona przebił malutki cierń. Zakładamy moją zapasową dętkę i jedziemy.
Straszliwie ciepło i parno.
W Splicie jesteśmy ok. 12:30, orientujemy się jak jedzie pociąg – okazuje się że jest tylko nocny do Zagrzebia – decydujemy, że już ewakuujemy się do Polski, nie ma co dalej jechać na siłę. Dla zabicia czasu siedzimy na stacji, jeździmy po mieście, jemy pizzę i znowu siedzimy na stacji. Do pociągu wsiadamy ok. 21:30.
Split okazuje się ładnym miastem podobnym do jakiegoś San Francisco – dużo pagórków, bardzo dużo Polaków, bardzo dużo łamania przepisów ruchu drogowego (przeze mnie oczywiście).
Straszliwie ciepło i parno.
W Splicie jesteśmy ok. 12:30, orientujemy się jak jedzie pociąg – okazuje się że jest tylko nocny do Zagrzebia – decydujemy, że już ewakuujemy się do Polski, nie ma co dalej jechać na siłę. Dla zabicia czasu siedzimy na stacji, jeździmy po mieście, jemy pizzę i znowu siedzimy na stacji. Do pociągu wsiadamy ok. 21:30.
Split okazuje się ładnym miastem podobnym do jakiegoś San Francisco – dużo pagórków, bardzo dużo Polaków, bardzo dużo łamania przepisów ruchu drogowego (przeze mnie oczywiście).