madman

 Info

baton rowerowy bikestats.pl

 Moje rowery

Giant 27958 km

 Znajomi

wszyscy znajomi(8)

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy madman.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Bałkany - dzień 35

Środa, 5 sierpnia 2009 | dodano:14.08.2009
  • DST: 140.19km
  • Czas: 06:55
  • VAVG 20.27km/h
  • VMAX 42.87km/h
  • Sprzęt: Giant
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Podróż pociągiem przebiegła nadspodziewanie spokojnie – poza kontrolą biletów na początku podróży nikt nas nie niepokoił, zatem położyliśmy się na 3 siedzeniach i udaliśmy się spać.
W Zagrzebiu jesteśmy około 7 rano, zamieniamy parę zdań z Chorwatem-sakwiarzem – trzecim pasażerem z rowerem w pociągu. Marek pyta o bilet pod granicę, ale wydawanie znowu 30 kun za rower przy bilecie za ok. 35 kun nieco nas odstrasza, więc jedziemy do Mariboru rowerami.
Z Zagrzebia wyjeżdżamy z problemami – parę razy gubimy drogę, ale w końcu obieramy dobry kierunek – droga wzdłuż autostrady. Po drodze dopada nas deszcz, który w całości przeczekujemy pod wiaduktem.
Do przejścia malutkie podjazdy, do samego przejścia większy podjazd. Ostatnia kontrola graniczna przed wjazdem do Unii przebiega sprawnie – tylko zerkają w paszporty. Nieco za granicą za to niespodzianka – zatrzymuje nas słoweńska policja, daje nam do zrozumienia że jazda dalej tą drogą to nie najlepszy pomysł, bo dalej zaczyna się autostrada. Wskazują nam drogę wzdłuż niej – jest w miarę dobra, czasami dziurawa jednak w większości całkiem OK.
Za granicą zaczyna się krajobraz płaski jak stół, niestety tempo jest takie sobie – kiepsko się czuję. Na nogi stawia mnie chyba nektar pomarańczowy wypity przed Mercatorem.
Infrastruktura rowerowa w Słowenii udaje że jest – występuje w postaci krótkich ścieżynek rowerowych, które są jednak bardzo wysokiego standardu. W miarę jazdy jest gorzej – przed Mariborem pełno wjazdów do posesji które skutkują okrutnym pofalowaniem śmieszek. W samym mieście są światła na przyciski – jak dla mnie skandal, w Polsce jest to zakazane.
Zakupy w Mercatorze, szukamy noclegu w hostelu – 20 euro za noc to jednak za dużo. Pod jednym z hoteli spotykamy Australijczyka jadącego na lekko – 2 małe sakwy + torba na kierownicy, musi być chyba nadziany. Niestety z noclegiem kiepsko – jakiś mecz w Mariborze, wszystko pełne, na szczęście zagadnięty policjant (w stroju bardzo bojowym) odsyła nas do hotelu, w którym dają nam mapę z zaznaczonym polem namiotowym, do którego się udajemy. Cena pola to 9.5 euro za osobę, ale OK – bierzemy. Standard łazienki na polu wystarczający, system otwierania ciekawy – kluczyk elektroniczny.
Kemping chyba zamieszkujemy jako jedyni goście, jacyś ludzie siedzą jeszcze na swego rodzaju werandzie, ale uznajemy że to może być obsługa kempingu.
Namiot, pranie, jedzenie, piwo, relacja, spać.

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa obser
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]