Ukraina dzień 1
Sobota, 17 lipca 2010 | dodano:25.07.2010 Kategoria >100, Grupowo, Rozrywkowo
- DST: 104.26km
- Czas: 04:40
- VAVG 22.34km/h
- VMAX 53.40km/h
- Temp.: 35.0°C
- Kalorie: 1893kcal
- Podjazdy: 582m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Jakiś czas temu słynny turysta rowerowy Michał Wolff zaproponował wyjazd na Ukrainę - jako że akurat trochę pieniędzy miałem to zdecydowałem się pojechać, tym bardziej że miało być raczej "na biednie". Trasa była z grubsza określona jako "najpierw Ukraina, potem Słowacja", w trakcie zmieniła się dosyć znacznie - zahaczyliśmy o Rumunię i nie podjechaliśmy Śląskiego Domu, niemniej wyjazd udał się moim zdaniem nieźle.
Rano jadę do Mysłowic - trasa bez większych przygód, nie robiłem przerw. Na dworzec dojeżdżam równo o 10:00 - akurat o tej godzinie zaczyna się przerwa w kasie. No nic, czekam te 15 minut i kupuję bilet na siebie i na rower - jak się w pociągu okazuje na rower sprzedano mi zły bilet (za ulgowe 1 zł, a miał być normalny za 5 zł - jechałem Interregio). W pociągu konduktor sprzedaje mi prawidłowy bilet i wypisuje na błędnym że nie został wykorzystany - może kiedyś pójdę odzyskać ten 1 zł :)
W Jarosławiu jestem z 30-minutowym opóźnieniem, Michał już czeka, od razu robimy przerwę przy sklepie, bo upał daje się we znaki. Po przerwie jedziemy do Przemyśla z 1 postojem po drodze.
W samym Przemyślu na rynku spotykamy kolegów - Grześka i Marcina, po krótkiej przerwie jedziemy do granicy. Przejście jest dziwne - trzeba wypełniać jakiś dziwny dokument (protokół imigracyjny?), sprawia to pewne problemy. Za granicą bierzemy ze studni wodę, ja kupuję piwko i rozbijamy obó na nieużytku za miastem.
Zdjęcia z wyprawy
Rano jadę do Mysłowic - trasa bez większych przygód, nie robiłem przerw. Na dworzec dojeżdżam równo o 10:00 - akurat o tej godzinie zaczyna się przerwa w kasie. No nic, czekam te 15 minut i kupuję bilet na siebie i na rower - jak się w pociągu okazuje na rower sprzedano mi zły bilet (za ulgowe 1 zł, a miał być normalny za 5 zł - jechałem Interregio). W pociągu konduktor sprzedaje mi prawidłowy bilet i wypisuje na błędnym że nie został wykorzystany - może kiedyś pójdę odzyskać ten 1 zł :)
W Jarosławiu jestem z 30-minutowym opóźnieniem, Michał już czeka, od razu robimy przerwę przy sklepie, bo upał daje się we znaki. Po przerwie jedziemy do Przemyśla z 1 postojem po drodze.
W samym Przemyślu na rynku spotykamy kolegów - Grześka i Marcina, po krótkiej przerwie jedziemy do granicy. Przejście jest dziwne - trzeba wypełniać jakiś dziwny dokument (protokół imigracyjny?), sprawia to pewne problemy. Za granicą bierzemy ze studni wodę, ja kupuję piwko i rozbijamy obó na nieużytku za miastem.
Zdjęcia z wyprawy