Ukraina dzień 2
Niedziela, 18 lipca 2010 | dodano:25.07.2010 Kategoria >100, Grupowo, Rozrywkowo
- DST: 150.00km
- Czas: 07:25
- VAVG 20.22km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temp.: 30.0°C
- Kalorie: 2610kcal
- Podjazdy: 1083m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pobudka 6:30, okazuje się że w nocy pękł mi stelaż w namiocie - ogólnie całą wyprawę się męczyłem z tym stelażem... Jedziemy niespiesznie przez Sambor i Drohobycz do Stryju. W Samborze spotykamy sakwiarzy z Polski - spora grupka, chyba 6 osób, jadą do Lwowa. Później spotykamy ich jeszcze w Drohobyczu.
Miasta ukraińskie wydają mi się zapuszczone i raczej brzydkie, wybudowane bez pomysłu, raczej obskurne. W Drohobyczu dopada nas deszcz, który wymusza nieco dłuższą przerwę. Dołączają do nas mijani wcześniej Polacy - wyprzedziliśmy ich gdy kąpali się w Dniestrze. Gdy lekko się przejaśniło jedziemy dalej, ale szybko robimy postój - mocna ulewa, na szczęście jest całkiem fajny przystanek autobusowy.
Po ok. pół godziny decydujemy się jechać mimo że kropi - w kierunku gdzie jedziemy jest już ładnie. Decyzja dobra, bo mimo że droga mokra to niemal od razu przestaje padać. Powoli tracę energię z jakiegoś powodu - chyba zbyt mało zjadłem wcześniej, jakieś 30 km od miejsca noclegowego jadę głównie na sile woli.
Niezbyt przyjemne zdarzenie - wpadam na Marcina który się zatrzymał żeby przepuścić autobus wyjeżdżający na jezdnię z pobocza, ja nie zdążyłem zareagować wystarczająco szybko. Na szczęście oprócz przekręconej sztycy i kierownicy nic się nie stało, szybko naprawiam defekt i jedziemy dalej. Nocleg na łące przy snopach siana niedaleko miejscowości Dolyna.
Zdjęcia z wyprawy
Miasta ukraińskie wydają mi się zapuszczone i raczej brzydkie, wybudowane bez pomysłu, raczej obskurne. W Drohobyczu dopada nas deszcz, który wymusza nieco dłuższą przerwę. Dołączają do nas mijani wcześniej Polacy - wyprzedziliśmy ich gdy kąpali się w Dniestrze. Gdy lekko się przejaśniło jedziemy dalej, ale szybko robimy postój - mocna ulewa, na szczęście jest całkiem fajny przystanek autobusowy.
Po ok. pół godziny decydujemy się jechać mimo że kropi - w kierunku gdzie jedziemy jest już ładnie. Decyzja dobra, bo mimo że droga mokra to niemal od razu przestaje padać. Powoli tracę energię z jakiegoś powodu - chyba zbyt mało zjadłem wcześniej, jakieś 30 km od miejsca noclegowego jadę głównie na sile woli.
Niezbyt przyjemne zdarzenie - wpadam na Marcina który się zatrzymał żeby przepuścić autobus wyjeżdżający na jezdnię z pobocza, ja nie zdążyłem zareagować wystarczająco szybko. Na szczęście oprócz przekręconej sztycy i kierownicy nic się nie stało, szybko naprawiam defekt i jedziemy dalej. Nocleg na łące przy snopach siana niedaleko miejscowości Dolyna.
Zdjęcia z wyprawy