Ukraina dzień 3
Poniedziałek, 19 lipca 2010 | dodano:25.07.2010 Kategoria >100, Grupowo, Rozrywkowo
- DST: 156.35km
- Czas: 07:53
- VAVG 19.83km/h
- VMAX 59.18km/h
- Temp.: 33.0°C
- Podjazdy: 1307m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wyjeżdżamy rano, niestety sporo chmur, jednak szybko znikają. Jedziemy na Przełęcz Toruńską - podjazd zaczyna się łagodnie. Robimy przy źródełku postój (woda ma posmak siarki czy innego czegoś, ale nabieramy - mi nie zaszkodziła), jednocześnie spotykamy następnych sakwiarzy z Polski, którzy nam odradzają jazdę główną drogą - zatem zmieniamy z Michałem plan i jedziemy przez Rumunię i Węgry, co mi odpowiada.
Po postoju walczymy dalej z podjazdem, w końcu zdobywam przełęcz - okazuje się że nie jest to 930, a bardziej 980m. Krótki zjazd i zaraz podjazd na drugą przełęcz - oznaczona jako 941m, niemniej miała ok. 925. Niestety zjazd w deszczu, odbijamy w Mizhirii na Synevyr i kolejna przełęcz - ostry podjazd na którym powoli już nie daję rady. Na szczęście po zjeździe i przerwie odzyskuję nieco sił - może to ta siarkowa woda mi pomogła? :)
Dalsza jazda to niemal wyłącznie zjazd, nabieramy wody na końcu miasta - miły pan który nam jej użycza był kiedyś w Czechach i zna nieco czeski język. Rozbijamy się na łące niedaleko granicy z Rumunią - komórka łapie mi już rumuńskie sieci, zatem dzwonię z życzeniami do babci oraz do matki, ta druga niestety nie odbiera - później oddzwania ale strasznie zrywa głos.
Zdjęcia z wyprawy
Po postoju walczymy dalej z podjazdem, w końcu zdobywam przełęcz - okazuje się że nie jest to 930, a bardziej 980m. Krótki zjazd i zaraz podjazd na drugą przełęcz - oznaczona jako 941m, niemniej miała ok. 925. Niestety zjazd w deszczu, odbijamy w Mizhirii na Synevyr i kolejna przełęcz - ostry podjazd na którym powoli już nie daję rady. Na szczęście po zjeździe i przerwie odzyskuję nieco sił - może to ta siarkowa woda mi pomogła? :)
Dalsza jazda to niemal wyłącznie zjazd, nabieramy wody na końcu miasta - miły pan który nam jej użycza był kiedyś w Czechach i zna nieco czeski język. Rozbijamy się na łące niedaleko granicy z Rumunią - komórka łapie mi już rumuńskie sieci, zatem dzwonię z życzeniami do babci oraz do matki, ta druga niestety nie odbiera - później oddzwania ale strasznie zrywa głos.
Zdjęcia z wyprawy