Ukraina dzień 6
Czwartek, 22 lipca 2010 | dodano:25.07.2010 Kategoria >100, Grupowo, Rozrywkowo
- DST: 121.77km
- Teren: 6.00km
- Czas: 07:10
- VAVG 16.99km/h
- VMAX 55.90km/h
- Temp.: 30.0°C
- Kalorie: 2238kcal
- Podjazdy: 2080m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pobudka szybciej niż zwykle - chcemy dojechać do Kralovej Holi jak najprędzej żeby podjechać w znośnych temperaturach. Wyjazd 7:10, jedzie się bardzo dobrze - jest chłodno, ale nie zimno. Kilometrów ubywa bo póki co w miarę płasko, na Słowacji zaczynają się łagodne pagórki. Postój w Revucy pod Lidlem - łapie nas akurat ulewa, idealny czas na nią bo nie tracimy zbytnio czasu. Po tym deszczu pogoda była cały dzień w miarę OK.
Za Muraniem zaczynają się porządne górki, zostaję na podjeździe z tyłu, na szczycie Michała nie ma - jadę zatem dalej do Szumiaca. Pod same miasto raczej ostra ściana, dostaję SMSa że Michał czeka na rynku - za parę minut się zjawiam i ja. Dłuższa przerwa i zakupy, sakwy zostawiamy w miejscowym barze i jazda na Kralovą Holę.
Nawet na lekko łatwo nie jest - nachylenia ciągle w okolicach 10%, na początkowych 500m szuter, później dziurawy asfalt. Zatrzymuję się często - coraz mocniej serce wali od jednak rzadszego powietrza, do tego ładne widoki - przy okazji robię zdjęcia. Ostatnie 300m podjazdu bardzo widokowe, bo odsłonięte - na szczęście słońce nie prażyło zbyt mocno. Dobrze widać wieżę na szczycie, która robi się coraz większa...
Szczyt zdobywam jakieś 15 minut po Michale, zatem źle nie jest - sam podjazd zajmuje prawie 2h. Krótka przerwa, zdjęcia i zjazd - najpierw względnie OK, ale szuter daje nieco w kość nadgarstkom, do tego nie da się na slickach rozpędzić. W barze odbieramy rzeczy i kupujemy coś - ja piwo, Michał colę, w końcu trochę głupio nie kupić... Piwo nieco kopie, ale obóz rozbijamy pod miastem, jest z niego piękny widok na Kralovą. Wada miejscówki - spory spad wzdłużny, w namiocie ciągle się zsuwam w dół.
Zdjęcia z wyprawy
Za Muraniem zaczynają się porządne górki, zostaję na podjeździe z tyłu, na szczycie Michała nie ma - jadę zatem dalej do Szumiaca. Pod same miasto raczej ostra ściana, dostaję SMSa że Michał czeka na rynku - za parę minut się zjawiam i ja. Dłuższa przerwa i zakupy, sakwy zostawiamy w miejscowym barze i jazda na Kralovą Holę.
Nawet na lekko łatwo nie jest - nachylenia ciągle w okolicach 10%, na początkowych 500m szuter, później dziurawy asfalt. Zatrzymuję się często - coraz mocniej serce wali od jednak rzadszego powietrza, do tego ładne widoki - przy okazji robię zdjęcia. Ostatnie 300m podjazdu bardzo widokowe, bo odsłonięte - na szczęście słońce nie prażyło zbyt mocno. Dobrze widać wieżę na szczycie, która robi się coraz większa...
Szczyt zdobywam jakieś 15 minut po Michale, zatem źle nie jest - sam podjazd zajmuje prawie 2h. Krótka przerwa, zdjęcia i zjazd - najpierw względnie OK, ale szuter daje nieco w kość nadgarstkom, do tego nie da się na slickach rozpędzić. W barze odbieramy rzeczy i kupujemy coś - ja piwo, Michał colę, w końcu trochę głupio nie kupić... Piwo nieco kopie, ale obóz rozbijamy pod miastem, jest z niego piękny widok na Kralovą. Wada miejscówki - spory spad wzdłużny, w namiocie ciągle się zsuwam w dół.
Zdjęcia z wyprawy