Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2009
Dystans całkowity: | 514.23 km (w terenie 6.00 km; 1.17%) |
Czas w ruchu: | 21:57 |
Średnia prędkość: | 23.43 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.53 km/h |
Suma podjazdów: | 1916 m |
Maks. tętno maksymalne: | 182 (92 %) |
Maks. tętno średnie: | 143 (72 %) |
Suma kalorii: | 5127 kcal |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 34.28 km i 1h 27m |
Więcej statystyk |
Po mieście
Poniedziałek, 14 września 2009 | dodano:15.09.2009
- DST: 19.77km
- Czas: 00:53
- VAVG 22.38km/h
- VMAX 44.03km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Próba kupienia suportu - 150 zł to jednak za dużo.
Tu i tam
Piątek, 11 września 2009 | dodano:11.09.2009
- DST: 20.30km
- Czas: 00:57
- VAVG 21.37km/h
- VMAX 34.37km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pojeździć i porobić zdjęcia, np. takie:
cuda rowerowe Rybnika
cuda rowerowe Rybnika
200 km!
Środa, 9 września 2009 | dodano:09.09.2009
- DST: 200.68km
- Teren: 1.00km
- Czas: 08:19
- VAVG 24.13km/h
- VMAX 56.53km/h
- HRmax: 182 ( 92%)
- HRavg 143 ( 72%)
- Kalorie: 5127kcal
- Podjazdy: 1627m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiaj postanowiłem walnąć w końcu 200 km. Było ciężko, bo trasa którą wybrałem łatwa nie była - 3 większe podjazdy, tereny także pagórkowate, a dzień krótki.
No to standardowo - najpierw do Żor, później w stronę Wisły. Pierwszy postój w Strumieniu, kanapka i dalej. W Wiśle skręcam na Czarne i od razu postój 2 - przy sklepie, gdzie lodzik i batonik :)
Podjeżdżam pod jezioro - myślałem że będzie trudniej, ale w sumie niewielkie nachylenie i podjazd lajtowy. Przy jeziorze nawet się nie zatrzymuję i jadę dalej. W samej dzielnicy Czarne miałem odbić na Malinkę - nie było to proste, bo droga była gdzieś indziej niż wg GPSu, ale w końcu po nazwie ulicy doszedłem gdzie skręcić. Początek podjazdu ostry i po asfalcie, później zaczynają się ażurowe płyty. Ledwo wjeżdżam do końca stromizny na 22-30, no ale udało się "na raz". Trochę szutru i zjazd po płytach/szutrze, ale w sumie nie jest źle - polecam ten podjazd od strony Jeziora Czerniakowskiego nawet szosowcom.
Po zjeździe trochę się kręcę sprawdzając czy jestem na dobrej drodze, w końcu pytam listonosza - okazuje się że trafiłem dobrze. Jadę zatem podjazd na Salmopol - robię go pierwszy raz i znowu udaje się podjechać bez zatrzymania, chociaż już blisko byłem zatrzymania się - po półgodzinnym podjeżdżaniu zaczynałem się irytować. No cóż, na górze krótka przerwa i zjeżdżam do Szczyrku. Od razu jadę do Porąbki (po drodze męczące pagórki), gdzie pod sklepem dłuższa przerwa - zakupy jedzenia i konsumpcja.
Dalsza droga wiedzie na Przełęcz Targanicką. Początek lajtowy, ale nawierzchnia kiepska - akurat remontują, miejscami asfalt zerwany, a miejscami stary i dziurawy. Na podjeździe właściwym kapituluję i zatrzymuję się jakieś 400m przed końcem, co wyczytuję z mapy na GPSie. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Zjazd ładny, niemniej przez zakręty niezbyt szybki.
No cóż, to koniec górek - po w miarę płaskim jadę do Andrychowa (gdzie pani w Tico próbuje mnie rozjechać na rondzie wymuszając pierwszeństwo, ale nie daję się), stamtąd krajówką do Kęt. Nie udaje mi się trafić na rynek (ja to na prostym się zgubię), zatem przerwę robię za centrum. Dalsza droga rutynowa - Brzeszcze, Pszczyna, dom. Żeby licznik pokazał 200 musiałem zrobić pętelkę naokoło dzielnicy, no ale cóż - nie oszustwo przecież.
No to standardowo - najpierw do Żor, później w stronę Wisły. Pierwszy postój w Strumieniu, kanapka i dalej. W Wiśle skręcam na Czarne i od razu postój 2 - przy sklepie, gdzie lodzik i batonik :)
Podjeżdżam pod jezioro - myślałem że będzie trudniej, ale w sumie niewielkie nachylenie i podjazd lajtowy. Przy jeziorze nawet się nie zatrzymuję i jadę dalej. W samej dzielnicy Czarne miałem odbić na Malinkę - nie było to proste, bo droga była gdzieś indziej niż wg GPSu, ale w końcu po nazwie ulicy doszedłem gdzie skręcić. Początek podjazdu ostry i po asfalcie, później zaczynają się ażurowe płyty. Ledwo wjeżdżam do końca stromizny na 22-30, no ale udało się "na raz". Trochę szutru i zjazd po płytach/szutrze, ale w sumie nie jest źle - polecam ten podjazd od strony Jeziora Czerniakowskiego nawet szosowcom.
Po zjeździe trochę się kręcę sprawdzając czy jestem na dobrej drodze, w końcu pytam listonosza - okazuje się że trafiłem dobrze. Jadę zatem podjazd na Salmopol - robię go pierwszy raz i znowu udaje się podjechać bez zatrzymania, chociaż już blisko byłem zatrzymania się - po półgodzinnym podjeżdżaniu zaczynałem się irytować. No cóż, na górze krótka przerwa i zjeżdżam do Szczyrku. Od razu jadę do Porąbki (po drodze męczące pagórki), gdzie pod sklepem dłuższa przerwa - zakupy jedzenia i konsumpcja.
Dalsza droga wiedzie na Przełęcz Targanicką. Początek lajtowy, ale nawierzchnia kiepska - akurat remontują, miejscami asfalt zerwany, a miejscami stary i dziurawy. Na podjeździe właściwym kapituluję i zatrzymuję się jakieś 400m przed końcem, co wyczytuję z mapy na GPSie. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Zjazd ładny, niemniej przez zakręty niezbyt szybki.
No cóż, to koniec górek - po w miarę płaskim jadę do Andrychowa (gdzie pani w Tico próbuje mnie rozjechać na rondzie wymuszając pierwszeństwo, ale nie daję się), stamtąd krajówką do Kęt. Nie udaje mi się trafić na rynek (ja to na prostym się zgubię), zatem przerwę robię za centrum. Dalsza droga rutynowa - Brzeszcze, Pszczyna, dom. Żeby licznik pokazał 200 musiałem zrobić pętelkę naokoło dzielnicy, no ale cóż - nie oszustwo przecież.
Miasto i zepsuta przerzutka
Poniedziałek, 7 września 2009 | dodano:07.09.2009
- DST: 25.90km
- Czas: 01:03
- VAVG 24.67km/h
- VMAX 43.61km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Rano poczta itp. Po południu Marcus pisze że jakbym miał czas mogę jechać do Pszczyny przekazać jego klucz koledze - zgadzam się bo i tak chciałem gdzieś jechać.
Już w Żorach coś z tyłu dziwnie dźwięczy, po chwili przerzutka tylna odmawia posłuszeństwa. Zatrzymuję się, patrzę - a tu górnego kółka nie ma :) Wnoszę rower na chodnik i podpycham trochę wstecz. Kółeczko znajduję, niestety bolca je mocującego który podstępnie się odkręcił już nie.
No cóż, dojeżdżam jakoś do domu na singlespeedzie z okrutnie małym kątem opasania tylnej zębatki (mocniejsze naciśnięcie na pedały = przeskok łańcucha), tam demontuję kółeczko z przerzutki starego górala i testuję na odcinku dom-Tesco. Działa.
Już w Żorach coś z tyłu dziwnie dźwięczy, po chwili przerzutka tylna odmawia posłuszeństwa. Zatrzymuję się, patrzę - a tu górnego kółka nie ma :) Wnoszę rower na chodnik i podpycham trochę wstecz. Kółeczko znajduję, niestety bolca je mocującego który podstępnie się odkręcił już nie.
No cóż, dojeżdżam jakoś do domu na singlespeedzie z okrutnie małym kątem opasania tylnej zębatki (mocniejsze naciśnięcie na pedały = przeskok łańcucha), tam demontuję kółeczko z przerzutki starego górala i testuję na odcinku dom-Tesco. Działa.