Hallstatt 2
Piątek, 24 kwietnia 2009 | dodano:28.04.2009
- DST: 112.00km
- Teren: 3.00km
- Czas: 06:12
- VAVG 18.06km/h
- VMAX 67.91km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Drugiego dnia wstaliśmy dosyć późno - ślad GPS podpowiada że wyjazd o 10:40. Śniadanko, toaleta, składanie obozu i jedziemy do czegoś co wg Krzysztofa było mostem. Na miejscu okazuje się że mam rację - jest prom, który niestety kursuje od maja. Ruszamy zatem do Frymburka przez las - droga wydaje się nam prosta, ale wjeżdżamy w środek niczego i musimy się wracać. Mam małe problemy z CharBike - ciągle wypada wtyczka z gniazda na wybojach.
Trasa jak to w Czechach - cały czas w górę i w dół. Zaczynam odczuwać że coś nie tak jest z łańcuchem - przeskakuje i dzieją się dziwne rzeczy. Po jakimś czasie zauważam że blaszka jednego ogniwa odstaje i jest odkształcona - prawdopodobnie to efekt rozkuwania łańcucha przy zakładaniu korby kilka dni wcześniej. Próbuję zakuć łańcuch, ale nic to nie daje - bez młotka nie dam rady. Postanawiam jechać, najwyżej łańcuch się urwie, to będę skracał. Na którymś postoju Krzysiek kupuje mi taśmę klejącą którą rozwiązuję problemy z CharBike i wypadającą wtyczką.
W Frymburku okazuje się że prom jest - jedziemy na drugą stronę jako jedyni pasażerowie. Przewóz kosztował 20 czy 30 koron, więc normalna cena. Po przeprawie jedziemy do granicy czesko-austriackiej, co jest trudne i męczące - ostry i długi podjazd już w Austrii. Kierujemy się na Obermuhl, gdzie według Krzysztofa jest most, a według mnie - prom. Okazuje się że ja lepiej czytam mapę - prom jest, ale pływa do 17:00, co o 17:30 jest niezbyt dobrą informacją. Nic to - jedziemy zatem wzdłuż Dunaju bardzo ładną trasą rowerową. Gdy trasa się kończy, wjeżdżamy do St Martin (na górce...) po drodze odwiedzając całkiem ładny zameczek i jedziemy do Aschach nad Dunajem, gdzie w końcu jest most.
Jedziemy jeszcze jakiś czas do miejscowości Eferding, gdzie postanawiamy rozbić nocleg na polu pszenicy tudzież innego jęczmienia. Mimo że było to odludzie straszne, to po zdjęciu z sakw z roweru, w prawie kompletnej ciemności mija nas rowerzysta bez świateł - była to polna droga... Rozbijamy się, jemy coś i spać. W nocy Krzysztofa (mnie też) budzą bażanty.
Zdjęcia
Ślad GPS (niekompletny)
Trasa jak to w Czechach - cały czas w górę i w dół. Zaczynam odczuwać że coś nie tak jest z łańcuchem - przeskakuje i dzieją się dziwne rzeczy. Po jakimś czasie zauważam że blaszka jednego ogniwa odstaje i jest odkształcona - prawdopodobnie to efekt rozkuwania łańcucha przy zakładaniu korby kilka dni wcześniej. Próbuję zakuć łańcuch, ale nic to nie daje - bez młotka nie dam rady. Postanawiam jechać, najwyżej łańcuch się urwie, to będę skracał. Na którymś postoju Krzysiek kupuje mi taśmę klejącą którą rozwiązuję problemy z CharBike i wypadającą wtyczką.
W Frymburku okazuje się że prom jest - jedziemy na drugą stronę jako jedyni pasażerowie. Przewóz kosztował 20 czy 30 koron, więc normalna cena. Po przeprawie jedziemy do granicy czesko-austriackiej, co jest trudne i męczące - ostry i długi podjazd już w Austrii. Kierujemy się na Obermuhl, gdzie według Krzysztofa jest most, a według mnie - prom. Okazuje się że ja lepiej czytam mapę - prom jest, ale pływa do 17:00, co o 17:30 jest niezbyt dobrą informacją. Nic to - jedziemy zatem wzdłuż Dunaju bardzo ładną trasą rowerową. Gdy trasa się kończy, wjeżdżamy do St Martin (na górce...) po drodze odwiedzając całkiem ładny zameczek i jedziemy do Aschach nad Dunajem, gdzie w końcu jest most.
Jedziemy jeszcze jakiś czas do miejscowości Eferding, gdzie postanawiamy rozbić nocleg na polu pszenicy tudzież innego jęczmienia. Mimo że było to odludzie straszne, to po zdjęciu z sakw z roweru, w prawie kompletnej ciemności mija nas rowerzysta bez świateł - była to polna droga... Rozbijamy się, jemy coś i spać. W nocy Krzysztofa (mnie też) budzą bażanty.
Zdjęcia
Ślad GPS (niekompletny)