Hallstatt 3
Sobota, 25 kwietnia 2009 | dodano:28.04.2009
- DST: 131.00km
- Czas: 06:50
- VAVG 19.17km/h
- VMAX 52.82km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
W sobotę wyruszamy wcześnie, żeby w końcu do Hallstatu dojechać. Jedziemy w miarę głównymi drogami i tutaj kilka słów o ich jakości. Otóż drogi którymi jechaliśmy dzieliły się ogólnie na dobre i bardzo dobre z przewagą tych drugich. Mimo tego, że rzadko było pobocze nie przeszkadzało to - ruch względnie niewielki, a kierowcy chyba nigdy nie słyszeli o manewrze wyprzedzania na gazetę. Drogi z reguły poprowadzone są wzdłuż rzek, przez co nachylenie jest niewielkie.
Na którymś z kolejnych podjazdów łańcuch ostatecznie się poddał i urwał na krzywym ogniwie. Skróciłem go o 2 ogniwa, niestety wybiłem pina i później chyba założyłem odwrotnie - prawie do końca wycieczki ogniwo było sztywne i zdarzało mu się przeskakiwać. Pomagało przeginanie łańcucha i obfite skraplanie czerwonym FL.
W tym dniu też zaczęły pojawiać się przy ulicy toalety publiczne - nie dość że darmowe, to czyste i z papierem toaletowym w środku. Warto też dodać, że woda która leje się z kranów w Austrii jest wodą pitną, zatem problem napełniania bidonów jest niewielki - albo owe toalety, albo stacje benzynowe.
Około południa przyjeżdżamy nad jezioro Attersee - malownicze jeziorko z przejrzystą wodą. Jazda wzdłuż jeziora była przyjemnością w czystej postaci. Gdy jeziorko się kończy skręcamy na Bad Ischl. Przypuszczałem, że droga będzie bardzo pagórkowata, na szczęście się pomyliłem - nachylenie niewielkie, jazda bardzo przyjemna. Krzysztof sugerował odwiedzić centrum Bad Ischl, niestety jakoś tak nieszczęśliwie pojechaliśmy, że nie trafiliśmy tam. Przyspieszyło to nasze przybycie nad Hallstatter See i do samego Hallstattu, który okazał się być naprawdę ładnym miasteczkiem.
Po krótkim zwiedzaniu i pstryknięciu paru fotek Krzysztof zapytał jakiegoś człowieka po niemiecku o pole namiotowe. Akurat miał szczęście i trafił na obcokrajowca który umiał po angielsku, zatem o pole spytałem ja, a w efekcie i tak dojechaliśmy z GPSem. Pole drogie, bo 7 euro od osoby + 4 euro za namiot - w Polsce kwatera prywatna by była za tyle... Za to warunki sanitarne bardzo dobre - co prawda wieczorem kuchnia była wyłączona (nie było w niej prądu), za to rano jak najbardziej była sprawna. W przybytku sanitarnym osobne pomieszczenia z pisuarami, umywalkami, klozetami i prysznicami - żyć nie umierać!
Tym razem w spaniu przeszkadzał kot.
Zdjęcia
Ślad GPS
Na którymś z kolejnych podjazdów łańcuch ostatecznie się poddał i urwał na krzywym ogniwie. Skróciłem go o 2 ogniwa, niestety wybiłem pina i później chyba założyłem odwrotnie - prawie do końca wycieczki ogniwo było sztywne i zdarzało mu się przeskakiwać. Pomagało przeginanie łańcucha i obfite skraplanie czerwonym FL.
W tym dniu też zaczęły pojawiać się przy ulicy toalety publiczne - nie dość że darmowe, to czyste i z papierem toaletowym w środku. Warto też dodać, że woda która leje się z kranów w Austrii jest wodą pitną, zatem problem napełniania bidonów jest niewielki - albo owe toalety, albo stacje benzynowe.
Około południa przyjeżdżamy nad jezioro Attersee - malownicze jeziorko z przejrzystą wodą. Jazda wzdłuż jeziora była przyjemnością w czystej postaci. Gdy jeziorko się kończy skręcamy na Bad Ischl. Przypuszczałem, że droga będzie bardzo pagórkowata, na szczęście się pomyliłem - nachylenie niewielkie, jazda bardzo przyjemna. Krzysztof sugerował odwiedzić centrum Bad Ischl, niestety jakoś tak nieszczęśliwie pojechaliśmy, że nie trafiliśmy tam. Przyspieszyło to nasze przybycie nad Hallstatter See i do samego Hallstattu, który okazał się być naprawdę ładnym miasteczkiem.
Po krótkim zwiedzaniu i pstryknięciu paru fotek Krzysztof zapytał jakiegoś człowieka po niemiecku o pole namiotowe. Akurat miał szczęście i trafił na obcokrajowca który umiał po angielsku, zatem o pole spytałem ja, a w efekcie i tak dojechaliśmy z GPSem. Pole drogie, bo 7 euro od osoby + 4 euro za namiot - w Polsce kwatera prywatna by była za tyle... Za to warunki sanitarne bardzo dobre - co prawda wieczorem kuchnia była wyłączona (nie było w niej prądu), za to rano jak najbardziej była sprawna. W przybytku sanitarnym osobne pomieszczenia z pisuarami, umywalkami, klozetami i prysznicami - żyć nie umierać!
Tym razem w spaniu przeszkadzał kot.
Zdjęcia
Ślad GPS