Bałkany - dzień 4
Niedziela, 5 lipca 2009 | dodano:14.08.2009
- DST: 119.86km
- Czas: 05:11
- VAVG 23.12km/h
- VMAX 67.34km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Ok. 9:30 ruszamy na Preszov. Jedziemy szybko, co potwierdza średnia końca dnia. Zauważam, że Paweł regularnie odpada na podjazdach – być może to wina tego, że jeździ z niską kadencją? W Preszowie postój przy Tesco i integracja z lokalnymi rumunami czy też cyganami.
Droga na Koszyce spokojna – straszy nas burza, ale kończy się na jeździe po mokrym asfalcie i lekkim deszczyku. Część drogi jedziemy ekspresówką, jednak nic nas nie zatrzymuje, co więcej – gdy zastanawiamy się czy aby na pewno tędy jechać mija nas dwóch rowerzystów. W Koszycach robimy postój przy fontannie strzelającej wodą w takt muzyki, po czym jedziemy na Węgry.
W kraju ludzi mówiących co najmniej dziwnie myjemy się przy hydrancie, co jest dla mnie nowym doświadczeniem. Policja mija nas przy tym 2 razy, nie zatrzymują się jednak. Namiot rozbijamy na polu niedaleko. Jemy, relacja nagrywana przez Pawła i spać.
Droga na Koszyce spokojna – straszy nas burza, ale kończy się na jeździe po mokrym asfalcie i lekkim deszczyku. Część drogi jedziemy ekspresówką, jednak nic nas nie zatrzymuje, co więcej – gdy zastanawiamy się czy aby na pewno tędy jechać mija nas dwóch rowerzystów. W Koszycach robimy postój przy fontannie strzelającej wodą w takt muzyki, po czym jedziemy na Węgry.
W kraju ludzi mówiących co najmniej dziwnie myjemy się przy hydrancie, co jest dla mnie nowym doświadczeniem. Policja mija nas przy tym 2 razy, nie zatrzymują się jednak. Namiot rozbijamy na polu niedaleko. Jemy, relacja nagrywana przez Pawła i spać.