Bałkany - dzień 5
Poniedziałek, 6 lipca 2009 | dodano:14.08.2009
- DST: 107.03km
- Czas: 04:59
- VAVG 21.48km/h
- VMAX 49.46km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Zaczyna się straszny upał. Jedziemy w miarę dobrym tempem, ale mamy bardzo dużo postojów. W Mad najdłuższy postój – upał niemalże nie daje jechać. Orientacyjnie jest ok. 33 stopnie – wydaje się to nam upałem strasznym, ale później były gorsze dni. W Tokaju spotykamy polaków, którzy też rowerują, jednak akurat teraz są samochodem (taaa...). Jedziemy do Nagycośtam, po drodze kupuję piwo, które by kupić muszę pokazać dowód osobisty (skandal!).
Rozkładamy się nieco dalej na skraju boiska już prawie w nocy; przy robieniu kolacji podjeżdża auto, z którego wychodzi wielki facet z drewnianą pałą. Okazuje się, że to ochroniarz Szandor, który jest bardziej przestraszony niż my. W końcu daje nam tu zostać i trochę z nami rozmawia, chociaż mówi bardzo po angielsku. Po kolacji jedzie, a my idziemy spać.
Rozkładamy się nieco dalej na skraju boiska już prawie w nocy; przy robieniu kolacji podjeżdża auto, z którego wychodzi wielki facet z drewnianą pałą. Okazuje się, że to ochroniarz Szandor, który jest bardziej przestraszony niż my. W końcu daje nam tu zostać i trochę z nami rozmawia, chociaż mówi bardzo po angielsku. Po kolacji jedzie, a my idziemy spać.