Bałkany - dzień 8
Czwartek, 9 lipca 2009 | dodano:14.08.2009
- DST: 100.76km
- Czas: 05:14
- VAVG 19.25km/h
- VMAX 45.33km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś pierwszy i chyba ostatni dzień, w którym Paweł zebrał się pierwszy – dalej nie wiem jak to możliwe. Przy wyjeździe zaczepia nas mała i pomarszczona kobiecina i próbuje przybliżyć nam trasę używając wyrażenia „dupa Calinesti”, co bawi nas niesłychanie.
Zaczynamy od zjazdu, a później niestety góra-dół. Od Byrsany jest w górę, ale wzdłuż rzeki, więc całkiem OK. Ludzie mijani ciekawi nas, dzieci pozdrawiają, ładne widoki – jednym słowem idylla. Po drodze zwiedzamy kościoły, co nie odpowiada Szymonowi, ale cóż – nie można mieć wszystkiego.
Obserwacja ze sklepu: mają dużo polskich rzeczy, ale np. woda jest droższa niż coca-cola.
W czasie postoju na stacji zaczepia nas pani, która prawdopodobnie jest pod wpływem czegoś, być może jest to miejscowa ku... znaczy ten, ladacznica. Gada z nami, Szymon zalicza kilka obściskiwań po zadku. Szybka ewakuacja do Borszy, gdzie pod hipermarketem spotykamy Polaków w białej Corsie, którzy uprawiają raczej turystykę pieszą. Ok. 21:30 na podjeździe na Prislop rozbijamy się – Paweł przy źródełku, my na polance dosyć wysoko – bardzo ciekawa miejscówka. Podczas kolacji coś nas straszy, ale okazuje się że to nic takiego – prawdopodobnie drzewo.
Zaczynamy od zjazdu, a później niestety góra-dół. Od Byrsany jest w górę, ale wzdłuż rzeki, więc całkiem OK. Ludzie mijani ciekawi nas, dzieci pozdrawiają, ładne widoki – jednym słowem idylla. Po drodze zwiedzamy kościoły, co nie odpowiada Szymonowi, ale cóż – nie można mieć wszystkiego.
Obserwacja ze sklepu: mają dużo polskich rzeczy, ale np. woda jest droższa niż coca-cola.
W czasie postoju na stacji zaczepia nas pani, która prawdopodobnie jest pod wpływem czegoś, być może jest to miejscowa ku... znaczy ten, ladacznica. Gada z nami, Szymon zalicza kilka obściskiwań po zadku. Szybka ewakuacja do Borszy, gdzie pod hipermarketem spotykamy Polaków w białej Corsie, którzy uprawiają raczej turystykę pieszą. Ok. 21:30 na podjeździe na Prislop rozbijamy się – Paweł przy źródełku, my na polance dosyć wysoko – bardzo ciekawa miejscówka. Podczas kolacji coś nas straszy, ale okazuje się że to nic takiego – prawdopodobnie drzewo.