Bałkany - dzień 14
Środa, 15 lipca 2009 | dodano:14.08.2009
- DST: 84.80km
- Czas: 04:33
- VAVG 18.64km/h
- VMAX 45.79km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Już podczas zwijania obozu upał daje o sobie znać. Jedziemy do Sigishoary po drodze jedząc smacznego arbuza.
W Sigishoarze zwiedzamy stare miasto i idziemy na całkiem dobrą pizzę. Podczas zwiedzania spotykamy grupę autostopowiczów z Polski, wzbudzamy też chyba małą sensację naszym ekwipunkiem.
Jedziemy w kierunku Agnity, po drodze socjalizujemy się z tubylcami, bierzemy od nich wodę do mycia i rozbijamy się nieco za wioską przy jeziorku – próba rozbicia nieco dalej skończyła się fiaskiem ze względu na psy pasterskie zachowujące się nieco podejrzanie. Na miejsce rozbicia przechodzimy mostem, który jest w raczej kiepskim stanie – przejście przez niego to mała kaskaderka.
Ok. 22:30, gdy już obóz stoi nadjeżdża wóz z sianem – musimy bardzo szybko cofnąć namioty, gdyż woźnica się niecierpliwi. W końcu przejeżdża bez żadnych problemów. Paweł wiesza na skrajnych namiotach lampki diodowe w razie następnego tego typu wypadku, który na szczęście nie następuje.
W Sigishoarze zwiedzamy stare miasto i idziemy na całkiem dobrą pizzę. Podczas zwiedzania spotykamy grupę autostopowiczów z Polski, wzbudzamy też chyba małą sensację naszym ekwipunkiem.
Jedziemy w kierunku Agnity, po drodze socjalizujemy się z tubylcami, bierzemy od nich wodę do mycia i rozbijamy się nieco za wioską przy jeziorku – próba rozbicia nieco dalej skończyła się fiaskiem ze względu na psy pasterskie zachowujące się nieco podejrzanie. Na miejsce rozbicia przechodzimy mostem, który jest w raczej kiepskim stanie – przejście przez niego to mała kaskaderka.
Ok. 22:30, gdy już obóz stoi nadjeżdża wóz z sianem – musimy bardzo szybko cofnąć namioty, gdyż woźnica się niecierpliwi. W końcu przejeżdża bez żadnych problemów. Paweł wiesza na skrajnych namiotach lampki diodowe w razie następnego tego typu wypadku, który na szczęście nie następuje.