Bałkany - dzień 16
Piątek, 17 lipca 2009 | dodano:14.08.2009
- DST: 68.57km
- Czas: 03:43
- VAVG 18.45km/h
- VMAX 57.60km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Rano wstajemy dosyć późno, żegnamy się z małżeństwem i ok. 12 wyjeżdżamy. Na do widzenia Szymon wymienia mejla z krową, która przylazła na miejsce noclegu rankiem.
Widoki na trasie dalej piękne, ale zaczynają się chmury. Na górze oglądamy jeziorko i konsumujemy conieco.
Po postoju zjazd tunelem – ciemno, zimno, mokro, na szczęście dziur nie ma. Zjazd właściwy bardzo przyjemny, ale przy zalewie łapie nas deszcz, w którym niestety musimy jechać.
Za zalewem i zamkiem Draculi szukamy pensjonatu – znajdujemy coś nad sklepem za 70 lei (pokój 2-osobowy, trzecia osoba śpi na ziemi). Gospodyni trochę mówi po angielsku, pierze nam ubrania. Wskazuje nam też miejsce, w którym możemy zjeść kolację – za 22 leje najadłem się; kelnerka nie dość że ładna, to też mówi po angielsku.
Dzisiejszego dnia odłączył się od nas Szymon – stwierdził, że jednak musi jechać nad Morze Czarne. Cóż, trudno – w 3 osoby też się dobrze pojedzie.
Nagranie relacji i spać.
Widoki na trasie dalej piękne, ale zaczynają się chmury. Na górze oglądamy jeziorko i konsumujemy conieco.
Po postoju zjazd tunelem – ciemno, zimno, mokro, na szczęście dziur nie ma. Zjazd właściwy bardzo przyjemny, ale przy zalewie łapie nas deszcz, w którym niestety musimy jechać.
Za zalewem i zamkiem Draculi szukamy pensjonatu – znajdujemy coś nad sklepem za 70 lei (pokój 2-osobowy, trzecia osoba śpi na ziemi). Gospodyni trochę mówi po angielsku, pierze nam ubrania. Wskazuje nam też miejsce, w którym możemy zjeść kolację – za 22 leje najadłem się; kelnerka nie dość że ładna, to też mówi po angielsku.
Dzisiejszego dnia odłączył się od nas Szymon – stwierdził, że jednak musi jechać nad Morze Czarne. Cóż, trudno – w 3 osoby też się dobrze pojedzie.
Nagranie relacji i spać.