Bałkany - dzień 19
Poniedziałek, 20 lipca 2009 | dodano:14.08.2009
- DST: 91.45km
- Czas: 04:21
- VAVG 21.02km/h
- VMAX 56.01km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Na śniadanie mamy niedobre parówki z suchym chlebem – lepsze to niż nic. Dan (facet z BMW) przyjeżdża ok. 9 rano – kończymy się zbierać, robimy fotkę i wyjazd w kierunku Bechet. Jest słonecznie, ale rześko.
Paweł jak się okazuje ma wielką ochotę na arbuza. Tak wielką, że gdy jedzie auto z arbuzami zatrzymuje je i kupuje od razu z paki średnią sztukę za 5 lei. Arbuza jemy na targowisku, które jest tego dnia nieczynne. Nieco dalej przy hydrancie robimy pranie i jazda do granicy.
Przy sklepie w Bechet posiłek celem wydania reszty lei i banów; na granicy w kasie promu pani chce 6 euro od osoby – liczy jak za motór, na szczęście Paweł wykazuje się asertywnością i cena spada do 3 euro; dajemy w sumie 10 euro i tyle. Prom przypływa za godzinę, odpływa za kolejne 40 minut – jakieś naprawy czy coś.
W Bułgarii jedziemy do Miziji, gdzie nieskutecznie szukamy restauracji; wybieramy więc pieniądze z bankomatu i robimy zakupy. Parę wsi dalej rozbijamy namiot uprzednio biorąc wodę.
Ogólne wrażenia z Rumunii: biedniej niż w Polsce, ale miejscowości ładne – szczególnie podobały mi się długie wsie i ludzie siedzący wieczorami na ławkach przed domami. Drogi w Rumunii kiepskie i dziurawe.
Paweł jak się okazuje ma wielką ochotę na arbuza. Tak wielką, że gdy jedzie auto z arbuzami zatrzymuje je i kupuje od razu z paki średnią sztukę za 5 lei. Arbuza jemy na targowisku, które jest tego dnia nieczynne. Nieco dalej przy hydrancie robimy pranie i jazda do granicy.
Przy sklepie w Bechet posiłek celem wydania reszty lei i banów; na granicy w kasie promu pani chce 6 euro od osoby – liczy jak za motór, na szczęście Paweł wykazuje się asertywnością i cena spada do 3 euro; dajemy w sumie 10 euro i tyle. Prom przypływa za godzinę, odpływa za kolejne 40 minut – jakieś naprawy czy coś.
W Bułgarii jedziemy do Miziji, gdzie nieskutecznie szukamy restauracji; wybieramy więc pieniądze z bankomatu i robimy zakupy. Parę wsi dalej rozbijamy namiot uprzednio biorąc wodę.
Ogólne wrażenia z Rumunii: biedniej niż w Polsce, ale miejscowości ładne – szczególnie podobały mi się długie wsie i ludzie siedzący wieczorami na ławkach przed domami. Drogi w Rumunii kiepskie i dziurawe.