Bałkany - dzień 23
Piątek, 24 lipca 2009 | dodano:14.08.2009
- DST: 71.38km
- Czas: 03:17
- VAVG 21.74km/h
- VMAX 48.56km/h
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Poza panią z koszem na plecach nie było innych gości przechodzących blisko obozu.
Pęka mi drugi stelaż – może być problem później, na szczęście nic więcej już się nie psuje w namiocie.
Wyjazd w stronę Nisza – pęka mi linka tylnej przerzutki, na szczęście Paweł ratuje sytuację odpowiednim śrubokrętem (ja i Marek niestety nie mamy).
Upał staje się nie do zniesienia, często zatrzymujemy się na picie i lody. W końcu ok. 16:30 lądujemy w Niszu, gdzie Marek dzwoni do Milana – ten przychodzi za ok. 20 minut. Wskazuje nam drogę do akademika, gdzie chwilę po nas przyjeżdża z drugim Milanem swoim Renault.
Zakwaterowanie się w akademiku szybkie – biorą nasze paszporty i dają potwierdzenie zameldowania z policji (podobno standardowa procedura), stawiamy rowery za ladę a bagaże wrzucamy do pokoju o całkiem wystarczającym standardzie.
Myjemy się i idziemy na kolację – akurat z internetu korzysta student z Rzeszowa, który przyjechał na turniej tenisa stołowego akurat rozgrywany w Niszu (gra sporo naszych – Warszawa, Rzeszów, Częstochowa i Wrocław).
Wieczorem idziemy zwiedzać Nisz – księgarnia, galeria sztuki którą chyba prowadził duży Milan, lody w tradycyjnej lodziarni, po których żegnamy się z Milanami i wracamy do akademika – akurat kończy się mecz siatkówki Serbia-Rosja, który wygrywają Serbowie.
Opracowujemy plan na kolejne dni i spać.
Pęka mi drugi stelaż – może być problem później, na szczęście nic więcej już się nie psuje w namiocie.
Wyjazd w stronę Nisza – pęka mi linka tylnej przerzutki, na szczęście Paweł ratuje sytuację odpowiednim śrubokrętem (ja i Marek niestety nie mamy).
Upał staje się nie do zniesienia, często zatrzymujemy się na picie i lody. W końcu ok. 16:30 lądujemy w Niszu, gdzie Marek dzwoni do Milana – ten przychodzi za ok. 20 minut. Wskazuje nam drogę do akademika, gdzie chwilę po nas przyjeżdża z drugim Milanem swoim Renault.
Zakwaterowanie się w akademiku szybkie – biorą nasze paszporty i dają potwierdzenie zameldowania z policji (podobno standardowa procedura), stawiamy rowery za ladę a bagaże wrzucamy do pokoju o całkiem wystarczającym standardzie.
Myjemy się i idziemy na kolację – akurat z internetu korzysta student z Rzeszowa, który przyjechał na turniej tenisa stołowego akurat rozgrywany w Niszu (gra sporo naszych – Warszawa, Rzeszów, Częstochowa i Wrocław).
Wieczorem idziemy zwiedzać Nisz – księgarnia, galeria sztuki którą chyba prowadził duży Milan, lody w tradycyjnej lodziarni, po których żegnamy się z Milanami i wracamy do akademika – akurat kończy się mecz siatkówki Serbia-Rosja, który wygrywają Serbowie.
Opracowujemy plan na kolejne dni i spać.