Wpisy archiwalne w kategorii
>100
Dystans całkowity: | 3452.00 km (w terenie 16.00 km; 0.46%) |
Czas w ruchu: | 158:51 |
Średnia prędkość: | 21.73 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.70 km/h |
Suma podjazdów: | 28719 m |
Maks. tętno maksymalne: | 171 (87 %) |
Maks. tętno średnie: | 146 (74 %) |
Suma kalorii: | 62588 kcal |
Liczba aktywności: | 27 |
Średnio na aktywność: | 127.85 km i 5h 53m |
Więcej statystyk |
Ukraina dzień 1
Sobota, 17 lipca 2010 | dodano:25.07.2010 Kategoria >100, Grupowo, Rozrywkowo
- DST: 104.26km
- Czas: 04:40
- VAVG 22.34km/h
- VMAX 53.40km/h
- Temp.: 35.0°C
- Kalorie: 1893kcal
- Podjazdy: 582m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Jakiś czas temu słynny turysta rowerowy Michał Wolff zaproponował wyjazd na Ukrainę - jako że akurat trochę pieniędzy miałem to zdecydowałem się pojechać, tym bardziej że miało być raczej "na biednie". Trasa była z grubsza określona jako "najpierw Ukraina, potem Słowacja", w trakcie zmieniła się dosyć znacznie - zahaczyliśmy o Rumunię i nie podjechaliśmy Śląskiego Domu, niemniej wyjazd udał się moim zdaniem nieźle.
Rano jadę do Mysłowic - trasa bez większych przygód, nie robiłem przerw. Na dworzec dojeżdżam równo o 10:00 - akurat o tej godzinie zaczyna się przerwa w kasie. No nic, czekam te 15 minut i kupuję bilet na siebie i na rower - jak się w pociągu okazuje na rower sprzedano mi zły bilet (za ulgowe 1 zł, a miał być normalny za 5 zł - jechałem Interregio). W pociągu konduktor sprzedaje mi prawidłowy bilet i wypisuje na błędnym że nie został wykorzystany - może kiedyś pójdę odzyskać ten 1 zł :)
W Jarosławiu jestem z 30-minutowym opóźnieniem, Michał już czeka, od razu robimy przerwę przy sklepie, bo upał daje się we znaki. Po przerwie jedziemy do Przemyśla z 1 postojem po drodze.
W samym Przemyślu na rynku spotykamy kolegów - Grześka i Marcina, po krótkiej przerwie jedziemy do granicy. Przejście jest dziwne - trzeba wypełniać jakiś dziwny dokument (protokół imigracyjny?), sprawia to pewne problemy. Za granicą bierzemy ze studni wodę, ja kupuję piwko i rozbijamy obó na nieużytku za miastem.
Zdjęcia z wyprawy
Rano jadę do Mysłowic - trasa bez większych przygód, nie robiłem przerw. Na dworzec dojeżdżam równo o 10:00 - akurat o tej godzinie zaczyna się przerwa w kasie. No nic, czekam te 15 minut i kupuję bilet na siebie i na rower - jak się w pociągu okazuje na rower sprzedano mi zły bilet (za ulgowe 1 zł, a miał być normalny za 5 zł - jechałem Interregio). W pociągu konduktor sprzedaje mi prawidłowy bilet i wypisuje na błędnym że nie został wykorzystany - może kiedyś pójdę odzyskać ten 1 zł :)
W Jarosławiu jestem z 30-minutowym opóźnieniem, Michał już czeka, od razu robimy przerwę przy sklepie, bo upał daje się we znaki. Po przerwie jedziemy do Przemyśla z 1 postojem po drodze.
W samym Przemyślu na rynku spotykamy kolegów - Grześka i Marcina, po krótkiej przerwie jedziemy do granicy. Przejście jest dziwne - trzeba wypełniać jakiś dziwny dokument (protokół imigracyjny?), sprawia to pewne problemy. Za granicą bierzemy ze studni wodę, ja kupuję piwko i rozbijamy obó na nieużytku za miastem.
Zdjęcia z wyprawy
Pętla Beskidzka
Sobota, 10 lipca 2010 | dodano:10.07.2010 Kategoria >100, Grupowo, Rozrywkowo
- DST: 125.77km
- Czas: 05:20
- VAVG 23.58km/h
- VMAX 68.80km/h
- Temp.: 30.0°C
- Kalorie: 2342kcal
- Podjazdy: 2060m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pętla Beskidzka. Jestem wykończony, ale z wyniku w miarę zadowolony.
Odcinków z buta 0, zatrzymałem się tylko 3 razy - na obu bufetach oraz pożyczyć imbusa osobie której karbą sztyca coś w dół zjechała, uważam to za spory sukces. Małej zębatki użyłem raz, na ściance którą sporo osób szło z buta :)
Nieoficjalne wyniki właśnie przybyły, jest nieco gorzej niż myślałem - 40 miejsce na 47 osób w kategorii wiekowej. Czas przejazdu - 5h30m33s. No ale nie byłem ostatni :) Cyborgi ten dystans przejeżdżały poniżej 4 godzin.
Oficjalne wyniki
Odcinków z buta 0, zatrzymałem się tylko 3 razy - na obu bufetach oraz pożyczyć imbusa osobie której karbą sztyca coś w dół zjechała, uważam to za spory sukces. Małej zębatki użyłem raz, na ściance którą sporo osób szło z buta :)
Nieoficjalne wyniki właśnie przybyły, jest nieco gorzej niż myślałem - 40 miejsce na 47 osób w kategorii wiekowej. Czas przejazdu - 5h30m33s. No ale nie byłem ostatni :) Cyborgi ten dystans przejeżdżały poniżej 4 godzin.
Oficjalne wyniki
Anaberg
Środa, 7 lipca 2010 | dodano:07.07.2010 Kategoria >100, Rozrywkowo, Samotnie
- DST: 135.40km
- Czas: 04:55
- VAVG 27.54km/h
- VMAX 54.60km/h
- Temp.: 20.0°C
- Kalorie: 2631kcal
- Podjazdy: 718m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Na krótki spocik z Damianem W. (tym z tego linka). Do Anabergu straszny wmordęwind, na miejscu mam średnią 25.8 - liczyłem na więcej. Za to powrót ładnie z wiatrem, więc nadrobiłem nieco :)
Ciekawostka - jechałem wedle GPSu, ale w każdą stronę z inną mapą. Jak widać od mapy wiele zależy :) Droga powrotna raczej ciekawsza była.
Ciekawostka - jechałem wedle GPSu, ale w każdą stronę z inną mapą. Jak widać od mapy wiele zależy :) Droga powrotna raczej ciekawsza była.
Kostek
Wtorek, 29 czerwca 2010 | dodano:29.06.2010 Kategoria >100, Rozrywkowo, Samotnie
- DST: 174.37km
- Czas: 06:38
- VAVG 26.29km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temp.: 27.0°C
- Kalorie: 3341kcal
- Podjazdy: 896m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wypad rozrywkowo-użytkowy. Najpierw do Czeladzi po mostek (po drodze szukam bankomatu - wedle GPSa miał być w Katowicach niedaleko dworca PKSu, niestety znalazłem dopiero na BP 2km dalej), po drodze flaczek nr 1 - opona tylna.
Następnie do Chrzanowa - już bez większych niespodzianek. W Chrzanowie spotykam się z Mikim i Gosią:
Oglądam też co to pan Henke sobie ciekawego kupił:
Gadka szmatka, 1.5h przerwy, przy okazji konsumuję 2 banany i zapijam 0.5l Pepsi. 0.7l idzie w bidon, reszta na bagażniku. Po 17 wyruszam do domu, w Libiążu następny flaczek - opony chyba wymienię, bo niestety włókna zaczynają wyłazić i dziurawią dętki... Reszta podróży do domu bez większych niespodzianek.
1 próba zabicia mojej osoby na rondzie, w Katowicach jakiś tirman coś do mnie wrzeszczał (może nie podobało mu się że go omijałem na światłach - nie wiem, nie słyszałem). Poza tym raczej spokojnie, temperatura optymalna do jazdy.
Następnie do Chrzanowa - już bez większych niespodzianek. W Chrzanowie spotykam się z Mikim i Gosią:
Ja z Mikim© MadMan
Gosia i Miki© MadMan
Oglądam też co to pan Henke sobie ciekawego kupił:
szosa Henkego© MadMan
Gadka szmatka, 1.5h przerwy, przy okazji konsumuję 2 banany i zapijam 0.5l Pepsi. 0.7l idzie w bidon, reszta na bagażniku. Po 17 wyruszam do domu, w Libiążu następny flaczek - opony chyba wymienię, bo niestety włókna zaczynają wyłazić i dziurawią dętki... Reszta podróży do domu bez większych niespodzianek.
1 próba zabicia mojej osoby na rondzie, w Katowicach jakiś tirman coś do mnie wrzeszczał (może nie podobało mu się że go omijałem na światłach - nie wiem, nie słyszałem). Poza tym raczej spokojnie, temperatura optymalna do jazdy.
Kyjovice
Poniedziałek, 28 czerwca 2010 | dodano:28.06.2010 Kategoria >100, Rozrywkowo, Samotnie
- DST: 131.22km
- Teren: 2.00km
- Czas: 05:17
- VAVG 24.84km/h
- VMAX 66.40km/h
- Temp.: 27.0°C
- Kalorie: 2494kcal
- Podjazdy: 1211m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
W ramach relaksu - po obiedzie wybrałem się na niedługą wycieczkę do Czech. Czechy - bo akurat tam jest nieco górek, a i ruch samochodowy mniejszy i jakby bardziej cywilizowany. Poza tym miałem 100 koron, które w zasadzie mi zalegają w portfelu.
Początek - całkiem nieźle się jedzie, bo z wiatrem, a temperatura jak dla mnie optymalna na rower. Za Wodzisławiem spotykam taki sobie mały absurdzik:
Tak, tam gdzie się czerwone kończy (jakoś po 100 metrach) jest koniec tej "cudownej" drogi dla rowerów. Do tego zgodnie z prawem - znak obowiązuje do jezdni po jego lewej stronie, zatem przepisowo jadę asfaltem :)
Droga ucieka szybciutko, przed osiągnięciem celu podróży:
robię tylko 1 postój w miejscowości Hrabyne, na którym pozbywam się banknotu i otrzymuję monety (nieco ponad 50 koron). Standardowo cola + batoniki, 1 spożywam, reszta w kieszonkę, cola na bagażnik i jazda dalej.
Przed miejscowością Vrsina okazuje się że trasa przeze mnie obrana wiedzie wedle mapy drogą nieutwardzoną. Problem niewielki - najpierw jest niezbyt równy asfalt, następnie całkiem niezły szuter. Dróżka przeze mnie obrana posiada oznaczenia takie jak na zdjęciu poniżej:
Tereny ładne, ruch zerowy. Okazuje się, że to część "Radegast Cyklo Track":
W momencie gdy się kończy asfalt zaczyna się ładny szuter:
Jazda na szosowych oponach po takiej nawierzchni jest przyjemniejsza niż niejednym asfaltem. Niestety po chwili niespodziewajka:
Ni z tego ni z owego takie coś się pojawia. Zdążyłem przednie koło podrzucić, tylnym niestety walnąłem w krawędź rowu. Na szczęście oprócz zgubienia całej zawartości bagażnika nic się poważnego nie stało.
Odrobinę dalej niestety ładna szutrówka zmienia się w trasę MTB, jako że nie chce mi się szukać objazdu - zjeżdżam, i nie jest źle (pod górę byłoby gorzej). Co prawda "górale" którzy się nagle znikąd pojawili nieco dziwnie się patrzą, ale mam to tam gdzie zwykle :)
W Ostravie 2 niemiłe rzeczy:
- jakaś czeszka mnie wyprzedza, po czym od razu hamuje. Bardzo efektywnie podniosło mi to ciśnienie, tak chamskie zajechanie drogi miałem chyba raz w życiu wcześniej (skończyło się upadkiem). Szczęśliwie mam dobre hamulce i refleks.
- drogi dla rowerów w Ostravie są poprowadzone "ciekawie" - pojawiła się DDRka, więc na nią wjechałem sądząc że pojedzie prosto (tak jak chcę jechać). Nic z tego - skręciła w prawo, musiałem się wrócić bo nie wyglądało na to, żeby się dało wrócić w prosty sposób na drogę którą jechałem.
Nieco za Ostravą ostatni postój i powrót do domu. Przejazd przez granicę w miejscu dosyć nietypowym - drogą szutrową do mostku nad rzeczką, która wyznacza granicę (nie, to nie była Odra). Niestety za granicą padają mi wewnętrzne akumulatory, zatem od razu średnia też siada.
Ślad z przejazdu:
Początek - całkiem nieźle się jedzie, bo z wiatrem, a temperatura jak dla mnie optymalna na rower. Za Wodzisławiem spotykam taki sobie mały absurdzik:
Ścieżynka rowerowa© MadMan
Tak, tam gdzie się czerwone kończy (jakoś po 100 metrach) jest koniec tej "cudownej" drogi dla rowerów. Do tego zgodnie z prawem - znak obowiązuje do jezdni po jego lewej stronie, zatem przepisowo jadę asfaltem :)
Droga ucieka szybciutko, przed osiągnięciem celu podróży:
Kyjovice© MadMan
robię tylko 1 postój w miejscowości Hrabyne, na którym pozbywam się banknotu i otrzymuję monety (nieco ponad 50 koron). Standardowo cola + batoniki, 1 spożywam, reszta w kieszonkę, cola na bagażnik i jazda dalej.
Przed miejscowością Vrsina okazuje się że trasa przeze mnie obrana wiedzie wedle mapy drogą nieutwardzoną. Problem niewielki - najpierw jest niezbyt równy asfalt, następnie całkiem niezły szuter. Dróżka przeze mnie obrana posiada oznaczenia takie jak na zdjęciu poniżej:
Vlci Kout© MadMan
Tereny ładne, ruch zerowy. Okazuje się, że to część "Radegast Cyklo Track":
Radegast Cyklo Track© MadMan
W momencie gdy się kończy asfalt zaczyna się ładny szuter:
Radegast Cyklo Track 2© MadMan
Jazda na szosowych oponach po takiej nawierzchni jest przyjemniejsza niż niejednym asfaltem. Niestety po chwili niespodziewajka:
Niespodzianka!© MadMan
Ni z tego ni z owego takie coś się pojawia. Zdążyłem przednie koło podrzucić, tylnym niestety walnąłem w krawędź rowu. Na szczęście oprócz zgubienia całej zawartości bagażnika nic się poważnego nie stało.
Odrobinę dalej niestety ładna szutrówka zmienia się w trasę MTB, jako że nie chce mi się szukać objazdu - zjeżdżam, i nie jest źle (pod górę byłoby gorzej). Co prawda "górale" którzy się nagle znikąd pojawili nieco dziwnie się patrzą, ale mam to tam gdzie zwykle :)
W Ostravie 2 niemiłe rzeczy:
- jakaś czeszka mnie wyprzedza, po czym od razu hamuje. Bardzo efektywnie podniosło mi to ciśnienie, tak chamskie zajechanie drogi miałem chyba raz w życiu wcześniej (skończyło się upadkiem). Szczęśliwie mam dobre hamulce i refleks.
- drogi dla rowerów w Ostravie są poprowadzone "ciekawie" - pojawiła się DDRka, więc na nią wjechałem sądząc że pojedzie prosto (tak jak chcę jechać). Nic z tego - skręciła w prawo, musiałem się wrócić bo nie wyglądało na to, żeby się dało wrócić w prosty sposób na drogę którą jechałem.
Nieco za Ostravą ostatni postój i powrót do domu. Przejazd przez granicę w miejscu dosyć nietypowym - drogą szutrową do mostku nad rzeczką, która wyznacza granicę (nie, to nie była Odra). Niestety za granicą padają mi wewnętrzne akumulatory, zatem od razu średnia też siada.
Ślad z przejazdu:
Równica
Środa, 16 czerwca 2010 | dodano:16.06.2010 Kategoria >100, Rozrywkowo, Samotnie
- DST: 118.18km
- Czas: 04:37
- VAVG 25.60km/h
- VMAX 64.50km/h
- Temp.: 20.0°C
- HRmax: 171 ( 87%)
- HRavg 146 ( 74%)
- Kalorie: 3000kcal
- Podjazdy: 920m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki wypad na Równicę, z tym że tylko do końca asfaltu (tam gdzie są jakieś knajpki) - miałem o 14 być w domu, i tak przyjechałem 14:15.
Czechosłowacja
Wtorek, 25 maja 2010 | dodano:25.05.2010 Kategoria >100, Samotnie
- DST: 105.82km
- Czas: 04:26
- VAVG 23.87km/h
- VMAX 52.80km/h
- Temp.: 19.0°C
- Kalorie: 1945kcal
- Podjazdy: 758m
- Sprzęt: Giant
- Aktywność: Jazda na rowerze
Jechało się kiepsko. Wiatr w mordę przez 70% trasy, 2 gumy (i nie wiadomo skąd, opony całe i bez niczego - każda guma w innej dętce). Do tego jechało mi się kiepsko, być może ten wiatr mnie psychicznie dojechał na początku, albo po prostu nie pojadłem.
No ale w końcu pojeździłem. Kupiłem też colę i 3 batoniki nie wydając na nie ani złotówki :)
I w końcu czuję że wiosna przyszła! 2 wymuszenia pierwszeństwa, oba na rondzie. Jednego kierownika udało mi się puknąć w auto, mam nadzieję że się przestraszył.
No ale w końcu pojeździłem. Kupiłem też colę i 3 batoniki nie wydając na nie ani złotówki :)
I w końcu czuję że wiosna przyszła! 2 wymuszenia pierwszeństwa, oba na rondzie. Jednego kierownika udało mi się puknąć w auto, mam nadzieję że się przestraszył.